środa, 16 listopada 2016

Minął weekend, minęło już kilka dni.. Kolejna kłótnia.. Ochota wyprowadzki od niego..
Może wystarczy rozmowa taka szczera, by nie zepsuć tego wszystkiego, kochamy się mimo wszystko.
Wczoraj już było w końcu normalnie. Tak jak być powinno, powiedział, że kocha, tak bardzo za tym tęskniłam, aż w końcu usłyszałam. !!!
Więc wiem, że co by się nie działo, zawsze będziemy razem !!





środa, 9 listopada 2016

Witajcie.

Długo zastanawiałam się jak sobie pomóc, gdzie wyrzucić z siebie wszystko co we mnie leży, bo jednak do psychologa nie chce iść.. Mam nadzieję, że pisząc tutaj wszystko, pomoże mi to, a Wy mnie jakoś wesprzecie..

Więc zacznę od samego początku..

Poznałam go w pracy. Jakoś pierwsze wrażenie nie było jakieś wow, zwyczajny, normalny chłopak. Mijaliśmy, 'cześć' i każdy szedł w swoją stronę, do swojej roboty. Ale zmieniło się wszystko po jednej, pierwszej wspólnej imprezie urodzinowej kolegi z pracy. Alkohol robi swoje - pocałunki, zabrał mnie do siebie, wspólna noc - było cudnie. Na drugi dzień zabrał mnie na wycieczkę, ( oczywiście wiedziałam o tym dzień wcześniej ), było wspaniale, podoba mi się. Odwiózł mnie do domu, pierwsza myśl wchodząc do domu była - to tylko jednorazowa przygoda pewnie, ale nie żałuję, bawiłam się wspaniale.
[ On, chłopak po przejściach, w wcześniejszego związku, ma córeczkę. A z matką dziecka musi utrzymywać kontakt - podkreślam, że nie wiem do tej pory co było powodem ich rozstania. ]
Jednak myliłam się, wymiana numerów tel, co weekendowe spotkania. Całe weekendy spędzane razem, wspólne noce.
Po długim czasie spotykania się, powiedział, że kocha.. oo.. Wtedy moje serce zamarzło, po ciele przeszły dreszcze. Te słowa wydawały się takie prawdziwe, takie od serca. Czułam to..

Moje urodziny, postanowił zrobić mi je u siebie, jego brat z żoną oraz moja siostra z chłopakiem oraz jego córeczka, było przemiło, cudowne urodziny, bo z nim. Lecz na drugi dzień, popsuł mi się ten cudowny humor. Postanowiłam zrobić mu żarcik i wstawić głupi post na facebooku. Włączyłam jego tel, dostał wiadomość od mojej mamy na FB (pracowała z nami w jednej firmie i znali się), pozwolił odczytać i odpisać. Lecz zobaczyłam, że pisze z matką swojego dziecka i z ciekawości włączyłam, by poczytać ( wiem, nie powinnam, ale to było silniejsze ), a tam wiadomość o jakimś seksie, że ma do niego zadzwonić i powiedzieć, że chce się z nim kochać.. Zamarzłam, serce przestało mi bić, łzy.. I wtedy pytania, dlaczego się mną bawi, dlaczego powiedział, że kocha, dlaczego nie jest szczery..
Odwiózł mnie na wieczór do domu, nic nie powiedziałam, że przeczytałam.. Dopiero w nocy napisałam mu sms'a, że zrobiłam coś czego zrobić nie powinnam, nie powiedziałam co dokładnie przeczytałam, tylko że coś co bardzo zabolało. Powiedziałam, że w odpowiednim czasie powiem i pogadamy..

Zaczęły się wspólne wycieczki, góry, morze, nawet zagranicę razem pojechaliśmy - do jego kuzyna. Znowu alkohol, trochę odwagi. Wyszedł z kuzynami na dwór, wzięłam jego telefon, by sprawdzić czy nie usunął tego i czy faktycznie tak było, czy może coś źle przeczytałam, ale jednak nie.. Dobrze przeczytałam.. Przyszedł, zabrałam go do innego pokoju, pokazałam, prosiłam o wyjaśnienie.. Powiedział, że to na żarty, do niczego nie doszło.. Uwierzyłam..

Później jakoś dziwnym trafem, rozszyfrowałam jego hasło na facebooka ( zdolna ja, haha ).
Pięknego dnia, postanowiłam wejść. Pisał z nią akurat, czytam, czytam i widzę wiadomości o mnie, i że pomagam jej dużo, mimo tego co 'jej zrobiliśmy'.. Czyli jednak do czegoś doszło, okłamał mnie.. Oszukał.. Zadzwoniłam, by podpytać, przyznał się, powiedział, że było to w grudniu, dawno temu ( a spotykaliśmy się od października ).. Bolało jak cholera, zastanawiałam się co ze mną jest nie tak, ale dogadaliśmy się. Postanowiłam zapomnieć. ( ale nie da się, do tej pory pamiętam, boli cały czas ).

Straciliśmy oboje pracę i postanowiliśmy, że wprowadzę się do niego. Po trochu przywoziłam swoje rzeczy, aż znowu do pewnego dnia.. Przyjechałam z siostrą, ze swoimi rzeczami. Była jego córeczka, musiał gdzieś wyjść. Dosyć długo go nie było, bawię się z małą i mówię, że ją kocham i jej tatę, a ona do mnie ' a tata Ciebie chyba nie, bo przytula, całuje mamę i nie chce jej z domu wypuścić jak przychodzi', znowu cios.. Łzy, zdenerwowana.. Postanowiłam zabrać rzeczy, które dzisiaj przywiozłam, przyjechał, kłótnia, pojechałam. Cierpiałam bardzo, bo dosyć długo się już spotykaliśmy.. Powiedziałam, że nie chce go znać, że koniec z nami.. Ale jednak kochałam jak nigdy wcześniej, pisał, że kocha.. Na drugi dzień pojechałam do niego, pogadać. Mówił, że mała jakieś stare rzeczy wyciągnęła, że tak już się nie dzieje, to było dawno temu. Uwierzyłam ..
Pojechaliśmy po moje rzeczy i zamieszkaliśmy razem..

Było, cudownie, on gotował, ja ogarniałam mieszkanie.. Ah, jestem zakochana jak nigdy w życiu!

I znowu, jakaś impreza, wyszedł i zostawił tel.. Ah, ciekawość.. Zajrzałam, a tam sms, żeby kupiła mu bułki i wpadła przed pracą na śniadanie ( akurat jak musiałam pojechać do swoich rodziców ), znowu kłótnia.. Tłumaczył, że tylko przywiozła bułki i pojechała. A zaprosił ją, bo nie ma jak z nią pogadać o dziecku, bo ja jej nie cierpię. Uwierzyłam..

Dalej razem, przeprowadziliśmy się do innego miasta, bo tam znalazł pracę. Cieszyłam się, bo był z dala on niej.. Ale przy każdej rozmowie o niej, dochodzi do kłótni.. Mam dość, ale kocham go, pokochałam go z jego przeszłością, ale nie radzę sobie.. Boli dalej ta zdrada, boję się, że znowu to zrobi..
A mamy Synka, za tydzień skończy dwa miesiące.

Jeszcze przed jego narodzinami, powiedział, że nie chce dziecka, bo ma już.. Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, bałam się mu powiedzieć, chciałam go zostawić, długo trzymałam to w sobie. Ale musiałam mu powiedzieć.. Zrobiłam to, wpadłam w panikę, zaczęłam wyć, nie chciałam tego dziecka, po tym co powiedział.. Widziałam strach w jego oczach. Chciałam usunąć ciążę, zgodził się, kazał poszukać w necie tabletek na usunięcie. Dalej płakałam, bo wiedziałam, że nie mogę tego zrobić, bo dziecko niczemu nie jest winne, po dłuższej rozmowie, na drugi dzień zadzwoniłam do ginekologa umówiłam się dokładne sprawdzenie czy jest ciąża czy nie. Pojechał ze mną. Kładę się do badania, sprawdza lekarz, jest, 6 tydzień i bije małe serduszko, łzy w oczach - łzy szczęścia. Zakochałam się w tym małym serduszku! Wiedziałam, że go nie usunę! Wiedziałam, że już go kocham! Że jest mój! I tak zaczął rosnąć brzuszek - nie okazywał jakoś radości z tego powodu, dotykał po brzuchu, ale nie czułam szczęścia u niego. Przez ostatnie tygodnie przed porodem byłam u rodziców w innym mieście. Ale obiecał, że jak zacznie się poród to szybko przyjedzie i tak się stało, przyjechał. Przez cały poród był ze mną, masował, wspierał, podtrzymywał na duchu, wierzył, że dam radę, mimo, że było ciężko! Poddawałam się, ale motywował i to jego słowa bardziej do mnie trafiały niż pielęgniarek. I udało się, urodziłam synka - 4kg! Odciął pępowinę! Dziękowałam, za to, że był! Kocham go najbardziej na świecie, najwspanialszy mężczyzna mój! A teraz mamy nasze małe szczęście! Przez miesiąc po porodzie byłam u mamy, by pomogła mi wszystko ogarnąć, bo on jednak pracował i byłabym sama, a nigdy w życiu nie opiekowałam się małym dzieckiem.. oo... Przez ten czas był u nas dwa razy na weekend, a tak to nie interesował się małym, dzwoniąc nie pytał, to ja musiałam mówić - sama z siebie..

Aż minął miesiąc, przyjechałam z małym do domu, do niego.. Było dobrze, pomagał jak umiał, do czasu kiedy przyjechała jego córka. Synek zszedł na drugi plan.. Nie umie podzielić uwag na dwoje dzieci, boli to.. Ale po długiej rozmowie - wręcz kłótni, zmienił się pomaga, przytula go i całuje.. Ale dalej nie powiedział mu, że go kocha..

Teraz przyjeżdża jego córka na weekend i zobaczymy co będzie.. Czy znowu mały będzie w cieniu..


Ah, ale przy każdej kłótni wracam do niej.. Do zdrady, psuje sama siebie, psuje nas.. A przecież mamy być rodziną .. W sumie już jesteśmy.. Za rok chcemy wziąć ślub.. Ale podczas ostatniej kłótni powiedziałam, że nie chce.. W święta miały być zaręczyny, przy jego i moich rodzicach, powiedziałam, że nie chce, a tak naprawdę, chcę! Chcę, bo go kocham, pomimo, że tyle razy skrzywdził, jest ojcem mojego dziecka, nie widzę świata poza nim..

Czy ktoś mi pomoże? ...
Może ktoś był w podobnej sytuacji? Wie jak pomóc?

Dziękuję, za każdy komentarz.
xxx